Szlakiem północnych Wielkich Jezior Mazurskich “Morświny 2023”

Zgodnie z co roczną tradycją i w związku z napiętymi grafikami dzieci ośmioklasistów tegoroczny rodzinny rejs Morświny 2023 wypadł w terminie 24.06 – 01.07. Wzorem ostatnich rejsów a była to już 8 edycja (jak mnie pamięć nie myli), plany i trasa została wcześniej ustalona. W tym roku ze względu na remont kanału Łuczańskiego (główny kanał w Giżycku – ten z mostem obrotowym), zrezygnowaliśmy z wyprawy na południowe szlaki WJM. Załogę rejsu stanowili:

s/y HYDRA – Antila 27 – Wilczur (4+4)

s/y UMBRIAGA – Phila 880 – Młody (4+2)

s/y ISCAR – Phila 880 – Gaca (2+2)

s/y NIUŚKA -Antila 27 – Rafał (2+3)

s/y ZĘBATY – Antila 26cc – Rosa (3+2)

W tym roku płynęliśmy “trzonem” (nie mylić z korzeniem) załogi rejsowej. Szczegóły zgrubne ustalonej trasy w realizacji okazały się strzałem w 10 (w jednym miejscu na Dobskim nie zmieściliśmy się na dziko w 5 jachtów i trzeba było szukać niedalekiej alternatywy;) ). Plan przedstawiał się następująco:

24-06 sobota: Stranda > Parking leśny, wiaty (DOBSKIE) (bezpłatne)
25-06 niedziela: Parking leśny, wiaty (DOBSKIE) > Skłodowo (Mamry)
26-06 poniedziałek: Skłodowo (Mamry) > OW Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach (Święcajty)
27-06 wtorek: Święcajty > Kętrzyńska Przystań
28-06 środa: Mamerki > Zdorkowo
29-06 czwartek: Dargin > Zimny kąt
30-06 piątek: Stranda/Giżycko
31-06 sobota: Powrót do domq

Bazując na przyjętym planie w sobotę nie bez przygód udało się zamustrować na jacht. W tym roku poprzedzone wielomiesięcznym sprawdzaniem ogłoszeń firm czarterowych wybór jachtu nie był sprawą banalną. Nasz sprawdzony socjalnie i nautycznie TES32 Dreamer z roku na rok staje się coraz droższy (a same jachty są coraz starsze). Załoga 15 osób dorosłych + 15 dzieci późnym popołudniem zameldowała gotowość startu w rejs. Sprawdzona zasada mówi, żeby w pierwszy dzień, nie ważne o której, wyjść z portu macierzystego. Ze względu na wstrzymanie przekazania jachtu Rafała (start z Wilkasy) wybraliśmy najbliższe miejsce postoju tak żeby wszyscy z pewnością mogli dołączyć. Najbliższa miejscówka to nie lubiany przez część załogi Zimny Kąt na końcu Łabędziego Szlaku. Wieczorem już wszyscy razem siedzieliśmy przy wspólnym ognisku i w międzyczasie dołączyły na chwilę do nas dwa jachty z Almaturu (Oczy Mazur) startujące w regatach osób niepełnosprawnych. Przywitaliśmy się i wspólnie spędziliśmy resztę dnia. Wieczorne ognisko i szanty przy wtórze gitar zakończone pięknym śpiewem solo szanty “Brzegi Peru” utuliło nas do snu.

Kolejny dzień zaczęliśmy już w trybie wyprawowym. Poranne śniadanie, toaleta i zebranie sterników w celu ustalenia planu na kolejny dzień. Zgodnie podjęliśmy decyzję o nie szarżowaniu tempa i część załóg rozpłynęła się po jeziorach. Miejsce spotkania – próba wejścia do nowego/starego portu Harsz Kolonia (obecnie Zdorkowo). Jak co roku w planowaniu trasy poruszają mnie sentymenty do czasów w których na Mazurach pływałem nie tydzień a dwa miesiące ;). Harsz to kiedyś miejsce organizacji obozów żeglarskich pod sztandarem Ligii Morskiej w Gliwicach. W naszej flotylli nie było żadnego dużego jachtu więc mogliśmy się połasić na płytsze porty z postojem na brzegu. Sam port przeuroczy – schowany za szeroką warstwą trzcin kompletnie nie widoczny od strony jeziora. Sama plaża i kąpielisko tak płytkie, że na 30m w jezioro głębokość sięgała nie więcej niż 1m. Wieczorne rozmowy o życiu i dzień kolejny zakończony szczęśliwie. Poniedziałek to wyprawa dalej na północ w kierunku jeziora Święcajty i kolejnej pamiątki z wakacji czyli Ogonek. Przejście pod mostem na Kirsajtach, halsówka, kąpiel i jesteśmy wieczorem w Ogonkach. Przeglądamy prognozy pogody i weryfikujemy dalsze plany. Prognozy załamujące pogodę były na tyle prawdopodobne, że wyprawa do smażalni ryb SAMBOR odkładamy na wtorek, planując cały dzień w porcie. To była dobra decyzja ponieważ we wtorek wiatr duł z prędkością do 70 km/h co oznaczało porywy do 8stB. Warunki przekraczały wszystkich naszych jachtów dzielność (do 6stB). Byliśmy dobrze osłonięci od wiatru z dostępem do prysznica i WC, więc czego potrzeba więcej? 😉

Ryba u SAMBORA jak zwykle warta polecenia. Lokalne sielawy – przepyszne!. Cała nasza ferajna obsłużona bardzo sprawnie i szybko (co przy dzieciach jest mega ważne). Ponieważ port był za darmo (jak się okazało przybyliśmy jeszcze przed sezonem) więc zaoszczędzone pieniążki mogliśmy przeznaczyć na konsumpcję.

Leniwy wtorek się skończył z założeniem szybkiego startu na wodę w środę. Część załóg plan wzięła do serca tak iż o 09 niektórzy byli już na wodzie. Określony kolejny punkt na mapie to mamerki i Kętrzyńska Przystań. Trochę z konieczności ale raczej z przyjemności. Bardzo miło ten port wspominamy z poprzednich rejsów i imprez jakie tam nas spotykają. Dodatkowo na moim jachcie skończył się gaz i musiałem gdzieś w “cywilizacji” spróbować nabić butlę. Nie inaczej było tym razem. W Kętrzyńskiej Przystani spotkaliśmy rejs zespołu muzycznego a naprawdę muzyków półprofesjonalnych z bardzo profesjonalnym sprzętem. Wieczorne pogaduchy przy ognisku i śpiewy przy akompaniamencie wszelakich instrumentów zakończyły bardzo udany dzień. Dla chcących odwiedzić port mam tylko jedną uwagę – dajcie sobie kogoś na oko bo przed wejściem są porozrzucane dość spore głazy…

Tak minęła nam środa. Zazwyczaj środa to dzień przełomowy w dziecięcej części załóg i następują pierwsze kłótnie i podziały. Tym razem jednak przeszliśmy to jakoś bezboleśnie i bez zbytnich fochów. Na czwartek planowany już był powrót za most na Kirsajtach (w piątek wieczorem jedna z załóg musiała już skończyć rejs w Pięknej Górze). Przygotowując trasę spodobała mi się miejscówka na jez. Dobskim nazwana Parking Leśny, Wiaty – opis perfekcyjny tego co można było się tam spodziewać. Niestety po dopłynięciu w tej strefie ciszy i dość stresujących warunkach wietrznych na samym foku prędkość rozwijana 6 węzłów i dość kamienisto, mieliźnianym dnie nasza planowana miejscówka okazała się zbyt mała by pomieścić jeszcze 5 nadciągających jachtów. Zrobiliśmy przeprawę przez cieśninę i popłynęliśmy na sprawdzony port do Przystani Rajcocha. Kto był ten wie, że nie bez powodu dojście bez silnika na silnym dopychającym wietrze jest tam nagradzane zimnym piwkiem dla sternika. Wszystkie nasze jachty spisały się i parę momentów później piliśmy zimne piwko w wiacie. Ten port z roku na rok jest coraz to bardziej oblegany i tak było tym razem. Praktycznie cała linia brzegowa była zajęta przez jachty.

Piątek, dzień pożegnania jednej z załóg ZĘBATEGO, którzy niepostrzeżenie wcześnie o świcie wypłynęli w kierunku Giżycka aby wieczorem odebrać już nagrody artystyczne w Warszawie 😉 – o szczegóły możecie dopytać priv… reszta rejsu po zastosowaniu całej wiedzy i praktyki żeglarskiej opuściła (nie bez przygód) przystań i popłynęła w kierunku portów macierzystych. Wieczorem wszyscy spotkaliśmy się jeszcze na pamiątkowe zdjęcie, snucie planów na za rok i podsumowań w Giżycku na plaży.

Kończąc tę przydługą relację zachęcam każdego członka, sympatyka jak i odwiedzającego tę stronę do wyprawy na szlak Wielkich Jezior Mazurskich z wielkim poszanowaniem przyrody, etykiety żeglarskiej i dobrej praktyki. Jeżeli nasuwają się Wam jakieś wątpliwości czy pytania co do organizacji trasy, rejsu czy czegokolwiek to piszcie śmiało do mnie Wilczur – mwilczur@wp.pl albo łapcie w klubie, whatsuup czy fb. Chętnie doradzę, podpowiem i pomogę. Już dzisiaj zapewniam Was że za rok też będą Morświny 2024!

Ahoj – MORŚWINY 2023

Wiele słabych nici razem
To jedna silna lina!